Od początku stycznia zabieram się za wpis podsumowujący moje zdobienia ciasteczkowo-paznokciowe w 2014 roku i jakoś nie mogę go skończyć, ma nadzieję, że do końca miesiąca się jeszcze wyrobię, trzymajcie kciuki! Tymczasem dzisiaj post nieco inny, ale również z typu tych „podsumowywaczy”. Chciałam Wam opowiedzieć o czterech kosmetykach, które odkryłam w 2014 roku i które totalnie skradły moje serce :) Zdecydowanie największym kosmetycznym odkryciem roku była dla mnie poczwórna paletka korektorów od Wibo. Z ręką na sercu mogę Wam powiedzieć, że różowy korektor pokochałam od pierwszego użycia! Idealnie tuszuje on cienie pod oczami, które są moją zmorą – uwierzcie lub nie, ale znajomi z którymi nie widziałam się jakiś czas mówili mi, że wyglądam na 18-tkę (mam 25 ale ciiiiiii) i pytali jak to zrobiłam :) Zielony korektor już dawno stosowałam na zakamuflowanie zaczerwienień, ale ten różowy to był po prostu strzał w dziesiątkę! Jasny korektor przydaje się dodatkowo na przykrycie drobnych przebarwień, ciemnym z kolei lekko konturuję sobie rysy twarzy – też przydatne. To już druga paletka, którą sobie kupiłam – znając moje szczęście zaraz wycofają ją ze sprzedaży, więc wolałam się zaopatrzyć na zapas! Nadal używam tej pierwszej, którą nabyłam jakoś w październiku, więc wydaje się całkiem wydajna (a stosuję ją codziennie).
Drugiego odkrycia dokonałam stosunkowo niedawno, bo w grudniu, ale również jestem z niego bardzo zadowolona. Mowa tu o korektorze do brwi od Eveline. Co do jego zdolności kształtowania brwi mam nieco zastrzeżeń, ale znakomicie utrwala on kredkę lub cień, którym przyciemniam brwi i nie muszę się już martwić, że coś mi się w ciągu dnia rozmaże i będę chodzić z brwią przez pół czoła (co już mi się zdarzało!) :) Musicie wiedzieć, że nie jestem jakąś kosmetyczną maniaczką – jak już jeden kosmetyk mi się spodoba i sprawdzi to kupuję go do momentu, aż wycofają go z produkcji. Jeśli chodzi o podkład to baaaardzo długo używałam Affinitone od Maybelline’a (głównie dlatego, że był w miarę przystępnej cenie jak na swoją jakość, na studiach niestety zawsze znajdowały się nieco ważniejsze wydatki niż drogie maziadła do twarzy). Raz jednak zdarzyła mi się sytuacja kiedy sięgnęłam po podkład „z wyższej półki” cenowej, ale to tylko dlatego, że miałam być świadkową na weselu a kosmetyczka, która miała mi robić make up w ostatniej chwili odwołała spotkanie i sama w ekspresowym tempie musiałam się na to wesele „zrobić”. Stwierdziłam, że skoro i tak w zasadzie muszę kupić nowy podkład to teraz wyjątkowo zaszaleję, żeby też na weselu się nie bawić w wieczne poprawki twarzy. I wiecie co? Już nie wróciłam do Affinitone :) TrueMatch od L’OREAL kosztuje trochę więcej, ale uwierzcie, warto. Znakomicie kryje, długo się trzyma i bardzo ładnie zlewa się z kolorem twarzy – to zdecydowanie będzie mój podkład na 2015 rok! Jeszcze małe wspomnienie o włosach. Dopiero od niedawna mam długie włosy, prawie całe życie nosiłam je krótkie (czasem nawet bardzo!), teraz pozwalam im nieco podrosnąć – możecie obadać to na moich fotkach na Instagramie TUTAJ :) Właściwie to niespecjalnie używałam odżywki do włosów, ale przy ostatniej wizycie fryzjerka zmusiła mnie do wypróbowania tej czarnej maski Ultimate Repair od Gliss Kur i kurcze, rzeczywiście różnica jest mega! Używam jej 2 razy w tygodniu od jakiś trzech miesięcy i widzę znaczną poprawę w gładkości włosów – dla mnie bomba :) A Wy jakich maziadeł używacie na codzień? I co szczególnie ciekawego wypróbowałyście w 2014 roku? Podzielcie się dobrociami, może też wypróbuję :)
PS. Uprzedzam pytania, wpis nie jest w żaden sposób sponsorowany, wynika tylko z moich szczerych przekonań. Wszystkie to kosmetyki kupuję w Rossmannie – mam blisko i po drodze, tylko dlatego, na pewno są też dostępne w innych drogeriach :)