Generalnie nie jestem fanką lakierów tzw. perłowych – przez ostatnie lata praktycznie w ogóle takowych nie nosiłam. Nie wiem czemu, ale jakoś perłowe lakiery kojarzyły mi się ze starszymi paniami i wydawało mi się, że nigdy się do nich nie przekonam. Kiedy jednak w sklepie znalazłam ten cudowny kolor i miałam do wyboru wersję perłową oraz kremową nie mogłam się oprzeć i wzięłam obie („tak na spróbowanie”). Po nałożeniu perłowej wersji nie mogłam wyjść z zachwytu – kolor pięknie się mienił i w zależności od oświetlenia przechodził z zielonkawego w cudny morski błękit. Niestety zdjęcia nawet w połowie nie oddają jego koloru, ale robiłam co mogłam.
Lakier od razu skojarzył mi się bardzo „syrenkowo”, dlatego postanowiłam właśnie w takim kierunku pójść. Poszukując inspiracji natknęłam się na zdjęcie tych syrenich legginsów, więc spróbowałam przenieść ja na moje paznokcie. Najpierw kawałkiem gąbki i fioletowego metalicznego lakieru zrobiłam w kilku miejscach „ciapki”, aby trochę zróżnicować kolor. Następnie cienkim pędzelkiem i farbką akrylową namalowałam łuski na całej powierzchni paznokci.
Jak już wspominałam, lakier w zależności od oświetlenia mienił się różnymi odcieniami – tu możecie zobaczyc jeszcze kilka zdjęć przy sztucznym żółtym świetle. Niestety z dnia na dzień kiedy wracam do domu jest coraz ciemniej, przez co trudniej mi zrobić dobre zdjęcia – te robiłam na raty przez 3 dni – na ostatnich widać już lekkie starcie końcówek, ale mam nadzieję, że jakoś mocno Was nie będą razić.