Obiecuję – to pierwsze i ostatnie takie oblechowstwa na tym blogu :) Moje ostatnie zdobienie paznokci (nieco bardziej apetyczne) popchnęło mnie do tego, żeby przełamać swoje opory i pokombinować dalej z zatapianiem robali w „bursztynie”. Efekt wyszedł – hmm jak by to powiedzieć – przerażający. W pozytywnym tego słowa znaczeniu!Najpierw przygotowałam sobie okrągłe ciasteczka, które pokryłam białą masą cukrową. Przy pomocy czarnego gęstego lukru na każdym ciastku namalowałam robala (wzorując się na moich paznokciach – wolałam uniknąć ponownego przeglądania internetu w poszukiwaniu „inspiracji”). Na ciastkach popaćkałam też nieregularne plamy z żółtego lukru – miały zróżnicować kolor „bursztynu”, ale ostatecznie i tak ich nie było widać (taki tam nieistotny szczegół) :) Oczywiście pierwszym moim „bursztynowym” skojarzeniem był miód. Niestety pokryte nim ciasteczka nie chciały zaschnąć, a miodek raczej wtapiał się w masę lub po niej spływał… Pokombinowałam dalej i metodą prób i błędów stworzyłam sobie własną „bursztynową” masę. Do jej wykonania użyłam cukru pudru, odrobiny wody i szczypty barwnika spożywczego. Dzięki tym składnikom masa była półprzezroczysta i po kilku godzinach zupełnie sucha. Dzięki swojej konsystencji moje „bursztyny” wyszły bardzo zróżnicowane, zarówno pod względem koloru jak i faktury. Pomijając całościowo obrzydliwy „look” ciacha wyszły nawet ciekawie – aczkolwiek mimo taaakiej zawartości cukru nawet ja ich nie dałam rady zjeść, wyglądały po prostu zbyt realistycznie :) A Wy? Dalibyście radę przełknąć takie „łakocie”?
Robale w bursztynie – nietypowe ciasteczka
previous post