Po ostatnich złotych paznokciach jakoś wkręciły mi się te labirynty, musiałam więc oczywiście stworzyć ich zjadliwą wersję. Dodatkowo była to dla mnie wspaniała okazja do wypróbowania mojego nowego złotego barwnika spożywczego.
Pierwszy raz pracowałam z takim barwnikiem, zachowuje się on nieco inaczej niż te zwykłe kolorowe w proszku. Ten specyficzny barwnik nie nadaje się do zabarwiania całej masy, a jedynie można nim pomalować wyschnięty lukier przy pomocy odrobiny wody i cienkiego pędzelka. Jak już wspomniałam była to moja pierwsza próba z tego typu produktem, na przyszłość muszę jeszcze rozpracować idealny sposób malowania tym złotkiem tak, aby mi nie wsiąkał w lukier.
Aby stworzyć moje labirynty najpierw pokryłam jasnożółtym lukrem całe ciasteczko i pozwoliłam mu zupełnie wyschnąć. Później przy użyciu cienkiej końcówki do zdobień i tego samego żółtego lukru namalowałam pionowe i poziome linie w formie labiryntu i ponownie odstawiłam do całkowitego wyschnięcia.
Całkowicie wyschnięte linie pokryłam złotym barwnikiem i chwilę później moje ciasteczka były już gotowe do konsumpcji. Nie wiem czy zdjęcia wystarczająco oddają piękny błysk tego złotka, w słońcu dawało ono świetny efekt – aż ciężko było uwierzyć, że mogłam to cudo później zjeść :)
Nie wiem czy tylko ja mam takie skojarzenie, ale te ciasteczka wyglądają jak te mini-gierki polegające na przeprowadzeniu kulki od punktu A do punktu B po labiryncie (coś w tym stylu). I nie, wcale ale to wcale nie bawiłam się własnymi ciastkami i cukrową perełką przez dobre kilka minut :)
PS. Przy wrzucaniu tych zdjęć Blogger strasznie chciał mi pomóc i automatycznie zmieniał mi kolory, musiałam kombinować z różnymi formatami, żeby w końcu zdjęcia wyszły tak jak powinny. Czy ktoś z Was miał już może taki problem i wie jak to naprawić? Byłabym wdzięczna za pomoc ;)