Na pewno każdy z Was słyszał już o makaronikach – ostatnio są wszędzie! Staram się zazwyczaj opierać takim „modom” i jak wszyscy się czymś mocno zachwycają to ja na przekór to ignoruję – taka moja buntownicza natura. Chyba przeczekałam już największy makaronikowy boom, więc dopiero teraz, tak na spokojnie zdecydowałam, że i ja sprawdzę co to za cuda. Zawsze w sklepach żałowałam je sobie kupować (serio, 4 zł za sztukę?!), postanowiłam więc poszperać w Internecie w poszukiwaniu domowego przepisu i dziś właśnie chciałam się nim z Wami podzielić :)
O historii makaroników możecie poczytać sobie na przykład TUTAJ, znajdziecie tam mnóstwo ciekawostek oraz wskazówek ja je prawidłowo wykonać. Ja przy wykonywaniu tych ciasteczek skorzystałam z przepisu znalezionego na www.kotlet.tv. Do stworzenia około 30 sztuk takich cudeniek będziecie potrzebować:
- 3 białek
- 110 g migdałów lub orzechów (będzie trzeba je zmielić; może być gotowa mączka)
- 210 g cukru pudru
- 30 g cukru
- 3 łyżki kakao
- 1/2 łyżeczka wody
Nie będę się rozpisywać i powtarzać przepisu, wszystko znajdziecie na kotlet.tv, łącznie z filmikiem instruktażowym :)
Głównym składnikiem makaroników jest mączka migdałowa, czyli nic innego jak bardzo drobno zmielone migdały. Niestety nie znalazłam takiego cuda w żadnym z okolicznych sklepów, postanowiłam więc zaryzykować z mielonymi orzechami. Niestety musiałam je dodatkowo potraktować blenderem, żeby pozbyć się większych grudek, ale generalnie sprawiły się bardzo dobrze :)
Tu akurat upiekłam makaroniki w kształcie serduszek (jak słodzić to na maksa, no nie?), oczywiście możecie zrobić takie standardowe, okrągłe :) Po przestudzeniu wypełniałam makaroniki kremem z bitej śmietany, serka mascarpone i cukru pudru, tak aby ładnie mi kontrastował z czekoladowymi ciasteczkami.
Było to moje pierwsze podejście do tego tematu, więc daleko im było do ideału – nie wszystkie ciasteczka miały ładną, chrupiącą „stópkę”, papier do pieczenia przykleił się do większości spodów, a część mi popękała z wierzchu (wina nieidealnie zmielonych orzechów), ale smak…. mmm smak był nieziemski!
Dzięki dodatkowi kakao i zamianie migdałów na orzechy makaroniki dosłownie rozpływały się w ustach, wcale nie były za słodkie (wydaje mi się, że te sklepowe zawsze są przeładowane cukrem). Tu jeszcze dodatkowo udekorowałam je różyczkami z papieru waflowego, tutorial jak je wykonać pokazywałam Wam chwilę temu TUTAJ.
A Wy? Próbowaliście już tych przysmaków? Jakie wrażenia? A może próbowaliście robić je sami w domu? Strasznie jestem ciekawa czy tylko ja jestem na tyle szalona, żeby się z nimi bawić sama czy też Was kuszą takie cukiernicze eksperymenty?