Opowiem Wam dziś historię o pewnej dziewczynce, która koniecznie chciała zrobić ciasteczka z jadaną koronką na wesele swoje koleżanki. Historia zaczyna się wielkimi nadziejami, a kończy… cóż, zobaczcie sami :)
Dawno, dawno temu Zła Czarownica postanowiła uprzykrzyć życie wszystkim Ciastkarkom świata. Myślała i myślała i w końcu znalazła sposób na zniszczenie niewinnych i pełnych słodyczy dusz tych pracowitych istotek. Stworzyła coś pięknego – delikatne koronkowe wzory, które zachwyciły dosłownie wszystkich. Idealne proporcje, misterne zdobienia i dowolność w ich wykorzystaniu – cieszyły się i Ciastkarki i Tortowniczki.
Zła Czarownica wysłała w świat swoje koronkowe dzieła, ale zarzuciła na nie straszliwą klątwę! Każda osoba, która podjęła próbę wykonania z cukru tych ślicznych koroneczek zmieniała się w szalejącego nienawiścią potwora! Nie pomagały uspokajające słowa Królów i Książąt, „perfekcyjne” instrukcje w odmętach Internetu tylko pogarszały sprawę i większość Ciastkarek po wielu godzinach walki z wielkim bólem odrzucała ukochane koronki w głąb szuflady…
Jedna z takich Ciastkarek też miała takie chwile słabości – właściwie to nawet wiele, wieeeele chwil. Kombinowała z konsystencją masy, tworzyła nowe techniki umieszczania masy w foremkach, wydała miliony monet na oryginalne sprzęty.. niestety nic nie pomagało! Rezygnowała sto razy, ale też sto razy wracała do pracy, aż w końcu… tak! Pierwszy mały sukces! Koronka idealnie rozprowadzona na formie! Ciastkarka skakała z radości i z dumą podtykała pod nos Ksiącia (prawie) gotowy produkt. Ach, gdyby tylko wiedziała, że za chwilę klątwa uderzy ze zdwojoną siłą…
Okazało się, że wyjęcie przygotowanej koronkowej serwetki jest niewykonalne! Ciastkarka męczyła się kolejne godziny, próbowała każdego jednego sprzętu kuchennego, ale efekt był ten sam – koronki rozpadały się na drobny mak! Dopiero wiele, wiele godzin później udało się jej wydobyć pierwszą pełną serwetkę. Plecy ją łamały, paznokcie całe się poobdzierały, ale ona nadal walczyła – była zbyt dumna aby się poddać!
To właśnie jej chorobliwa ambicja i honor sprawiły, że w końcu opracowała swoją technikę, która pozwoliła jej przygotować kilka próbek ciasteczek weselnych. Klątwa została złamana! :)
Na razie wizja przygotowania 140 ciasteczek w którymkolwiek z tych wzorów ją lekko przeraża, ale w końcu Ciastkarki mają to do siebie, że się nie poddają! :)
A teraz już na poważnie – to wszystko niestety prawda. Przygotowanie tych kilku wzornikowych ciasteczek weselnych zajeło mi dwa całe dni. Tak, wiem, oszalałam, ale sami widzicie, jak pięknie one wyglądają! Na szczęście już nieco obłaskawiłam Koronkową Klątwę, teraz może być już tylko lepiej :)
Dajcie znać co myślicie o takich ciasteczkach – koronka chyba idealnie nadaje się na dekoracje weselne, prawda?