Dziś wpis 2w1 – marmurkowe zdobienie paznokci dopasowane do moich ostatnich ciasteczek oraz relacja ze Szkolenia z Manicure Hybrydowego prowadzonego przez Marchewkowe Studio. Zaczynamy!
Czy naprawdę potrzebowałam szkolenia z malowania paznokci?
Powiem Wam szczerze, że pierwotnie na samo szkolenie wybrałam się bardziej dla towarzystwa i miło spędzonego czasu. Musicie bowiem wiedzieć, że z założycielką Marchewkowego Studia – Dominiką – znamy się już od jakiegoś czasu, zapewne kojarzycie ją jako Pannę Marchewkę, która też zaczynała jako paznokciowa blogerka i nasze drogi jakoś tak fortunnie się przecięły :) Co prawda ja moją przygodę z hybrydami rozpoczęłam dopiero niedawno i miałam nieco problemów np. przy zdejmowaniu hybrydek (uparłam się na frezarkę, bo jakoś ten aceton mnie trochę odstrasza), ale myślałam sobie, że hej, z czasem wszystko ogarnę, ogólnie dramatu nie ma.
Przyjechałam do Słupska i cóż, okazało się, że dramat był.
No dobra, Domi nie powiedziała mi tego wprost, ale jak porównywałam moją „starą” rękę z tą „nową”, robioną podczas szkolenia przez Dominikę, to naprawdę uwierzcie – różnica była ogromna. Zrobiłam przed wyjazdem zdjęcia moich paznokci, bo planowałam je Wam pokazać (też była to wariacja na temat marmurków), ale po tym szkoleniu trochę mi za nie wstyd i obawiam się, że te fotki raczej nie ujrzą już światła dziennego :)
Ale ok, wróćmy do samego szkolenia.
Szkolenie w Marchewkowym Studiu
Na początek dostałam sporą dawkę teorii na temat samej budowy paznokcia, potencjalnych chorób, które mogą się przytrafić, a także zasady prawidłowej higieny wszystkich sprzętów. Wiecie jak to jest jak się robi paznokcie tylko dla siebie w domu. Czasami o tej 2-giej nad ranem, po 3 godzinach walki ze wzorkami, nie chce się już czyścić tych wszystkich pilniczków, a później one tak leżą i leżą i rozsiewają bakterie. Dobrze było sobie tą całą wiedzę usystematyzować, chociaż widok koszmarnej zanokcicy nawiedza mnie do tej pory (serio, nie googlujcie tego).
Kolejnym krokiem była zabawa ze zdejmowaniem hybrydy. Tutaj mega przydały się wskazówki Dominiki – ogólny czas ściągania lakieru zmniejszyłam o jakieś 80%! Dodatkowo zaopatrzyłam się na miejscu w świetne jakościowo, profesjonalne frezy, takie same, na jakich pracowałyśmy na szkoleniu. Teraz więc bez problemu będę mogła powtórzyć całą procedurę w domu!
Kiedy już zdjęłam całą hybrydę i ogarnęłam skórki (na szczęście moje nie są jakieś dramatyczne, więc obyło się bez wycinania brrrr!..), zaczęła się prawdziwa zabawa. Pewnie nie wiecie, ale moją największą traumą jest podkładanie formy do przedłużania paznokci. Oczywiście okazało się, że tutoriale na YouTubie niczego sensownego mnie nie nauczyły, bo wszystko robiłam na odwrót (a naprawdę się starałam!). Domi pomogła mi przy samym przedłużeniu na formie i opracowaniu prawidłowego kształtu paznokcia, co było mega ciekawe. Tak w ogóle, to podczas szkolenia dołączyły do nas pozostałe stylistki z Marchewkowego Studia, które w międzyczasie uczyły się od Domi jak robić mega długie, artystyczne kształty pazurów (migdał awangardowy, to możecie już wygooglać bezpiecznie ;)) – co też było dla mnie mega interesujące. Jak byście się zastanawiały, to zbudowanie jednego takiego paznokcia zajmuje średnio godzinę. Ale kto by tam liczył czas poświęcony na tworzenie takich dzieł sztuki :)
Na koniec walczyłam z prawidłowym nałożeniem bazy (tu akurat wykorzystywałyśmy Flexi Base z Mistero Milano, które jest partnerem szkoleniowym Marchewkowego Studia), jej opracowaniem oraz z samym malowaniem. Wiem, wiem, powiecie teraz – ale co jest trudnego w malowaniu hybrydą? Przecież to prawie jak zwykły lakier, a nawet łatwiej, bo nie zastyga tak szybko. Cóż, niby macie rację, ale potraficie tą samą hybrydą dojechać aż pod same skórki i to tak, aby wyglądało to estetycznie i przy okazji przedłużyło Wam czas noszenia tych pazurków o co najmniej tydzień? Ha! Ja już poznałam tą tajemnicę, jeśli Wy też chcecie się nauczyć tej sztuczki to zapraszam na szkolenie!
Szkolenie w Marchewkowym Studiu – opinia
Ogólnie jakie są moje wrażenia ze Szkolenia w Marchewkowym Studiu? Po pierwsze – mega miła atmosfera, ogrom wiedzy przekazanej w bardzo przyjazny sposób. Po drugie – profesjonalne podejście do tematu, Domi nie odpuszczała mi, kiedy miałam już dość piłowania tych moich krzywulców i motywowała do osiągnięcia idealnego kształtu (za co w końcu jej podziękowałam). Po trzecie – mnóstwo inspiracji na nowe zdobienia. Dziewczyny w Marchewkowym Studiu śledzą na bieżąco wszystkie trendy, realizują je na kolejnych zadowolonych klientkach i ciągle się rozwijają. Mogłam przetestować różne nowości – magiczne pyłki, folie transferowe, pędzelki i nietypowe topy.
Ogólnie szkolenie bez cienia wątpliwości polecam wszystkim – zarówno początkującym, jak i tym z Was, które już coś tam wiedzą, testują na sobie nowe techniki i chcą być jeszcze lepsze. Dominika na pewno Wam we wszystkim doradzi i pomoże rozwinąć skrzydła :) Wszystkie terminy szkoleń znajdziecie na Facebooku Studia w zakładce Wydarzenia. Sporo z nich jest już wyprzedanych, co wcale mnie nie dziwi, za to mega cieszy! Strasznie lubię dopingować osoby, które tworzą coś z pasją i ciągle idą do przodu, spełniając swoje marzenia. Domi – jesteś moją mistrzynią :)
Ach no i właśnie – moje paznokcie! Ta ręka była akurat tą przykładową, na której Dominika pokazywała mi wszystkie techniki. Testowałyśmy przy okazji nowy matowy top coat, który niestety okazał się trochę niewypałem, bo zostawiał takie podłużne smugi, co trochę widać na zdjęciu, ale wiecie – kto nie próbuje, ten nigdy się nie dowie.
Marchewkowe Studio znajdziecie w Słupsku, przy ul. Kazimierza Frąckowskiego 9 (po schodkach w dół, na pewno znajdziecie). Jeszcze raz polecam Wam takie szkolenie – gwarantuję, że nawet jeśli uważacie, że dobrze sobie radzicie z pędzelkiem i lampą, to Domi nauczy Was czegoś nowego i pięknego :)