Uwaga, uwaga! Dziś zapraszam Was do kapsuły czasu! Oto dowód na to, że jestem najgorszą blogerką świata :) Sama nie wierzę ile to miesięcy już minęło od kiedy stworzyłam manicure, który Wam dziś prezentuję – był to październik 2014 roku! Na szczęście odnalazłam go w odmętach archiwum i (z lekkim opóźnieniem) zapraszam na ten szczególny wpis :)
Powód, dla którego mam takie karygodne opóźnienie, jest bardzo prosty – nie mogłam się zabrać za sfotografowanie ciasteczek do kompletu :) Zrobiłam je kilka tygodni po paznokciach, ale za nic nie podobały mi się ich fotki – dopiero teraz z pomocą przyszła mi Malwina, która ostatnio strzela mi piękne zdjęcia na bloga – zresztą sami zobaczycie :)
Cały wzór podpatrzyłam u innej lakieromaniaczki – Sary, która na Instagramie znana jest jako Sruiq. Tak mi się spodobało to zdobienie, że musiałam je odtworzyć również u siebie – oryginalne jej zdjęcie znajdziecie TUTAJ.
Zaczęłam od błękitnej bazy, na której dodałam gąbeczką nieregularne ciapki w kolorze seledynowym:
Na zielonej części namalowałam czarną farbką akrylową wzór zebry, natomiast na niebieskiej panterkę.
Całość ostatecznie prezentowała się tak:
Dobrze wiecie, że uwielbiam takie zwierzęce printy, dlatego jeśli zmieściła mi się i zebra i panterka na paznokciach, to nie mogłam sobie ich odmówić :)
Co myślicie o takich odważnych pazurkach? Bo mi nosiło się je na prawdę fantastyczne! Mam nadzieję, że wybaczycie mi taaaaaki straszny poślizg, ale obiecuję – kiedy zobaczycie ciasteczka sami zrozumiecie :)