Proszę Państwa, oto paznokcie godne samej Królowej Śniegu :) Nie dość, że kolory wyjątkowo mroźne, to jeszcze poszalałam z błyskotkami. Ale chyba nie przegięłam, co?
Nie wiem, czy też macie czasami fazę na zakupy na Aliexpress? Bo ja co jakieś parę miesięcy bankrutuję przez laski z facebookowej grupy „Aliexpress Polska Nails & Tools„. Enyłej, bywa i tak, że kupię jakieś gorące nowości, ale zanim do mnie one dotrą, to trend zupełnie umiera, albo ja o nich totalnie zapominam. Tak też było z lakierami do techniki „aquarelle” (czy jak ktoś woli „sharm effect”). Są to lakiery o magicznej konsystencji, która sprawia, że malowane na nich wzorki pięknie się rozpływają (ale nie zlewają ze sobą!) tworząc właśnie takie akwarelowe wzorki. Przypomniałam sobie o nich dopiero, kiedy szukałam inspiracji na jakieś zimowe zdobienie, które będzie idealnie dopełniać miliony ciasteczkowych śnieżynek, które ostatnio wyprodukowałam.
Jak zrobić zdobienie „aquarelle”? Wystarczy pomalować paznokcie bezbarwną lub kolorową bazą do „sharm effect” (ja użyłam białej), a następnie, jeszcze na mokro, zrobić na nich kolorowe kropki – ja używałam tego samego cudnego lakieru, który jest na paznokciu serdecznym i małym. Btw, lakier też jest z Aliexpress, jest to numerek 939 firmy Venalisa. Zaczęłam od środka paznokcia i kropkowałam coraz większe spiralki. Kiedy efekt akwareli na paznokciach będzie wg nas satysfakcjonujący, utwardzamy zdobienie w lampie. Mój mąż stwierdził, że te pazury wyglądają jak kra na rzece. W sumie coś w tym jest, prawda?
PS. Ta metoda działa tylko na hybrydach. Jeśli chcecie zrobić to zwykłymi lakierami, to jak najbardziej możecie próbować, tylko na pewno trzeba zrobić to szybko, aby bazowy lakier nie zasechł zanim skończycie kropkować cały wzór. Ja właśnie przypomniałam sobie, że robiłam zdobienie „aquarelle” zwykłymi lakierami prawie dokładnie 4 lata temu – tylko wtedy nazywałyśmy to „blobbicure”🙈 – możecie podejrzeć je TUTAJ, wyszło nawet spoko.
_______
Edit. PS2. Szukając konkretnego numerku tego boskiego niebieskiego lakieru odkryłam, że są polskie sklepy, które sprzedają te wszystkie rzeczy z Ali. I można je mieć w 3 dni, a nie w 3 miesiące. Brawo ja.