Pozostajemy w wielkanocnym klimacie – tym razem chciałam Wam pokazać zestaw ciasteczek, który powędrował aż do Peru. Aby dotarł na czas u musiałam go przygotować prawie na miesiąc przed świętami!
Dzisiejsze ciacha powstały jako marna kopia TYCH słodziaków. Niestety zabrakło mi nieco czasu aby je dopracować, ale wydaje mi się, że i tak wyszły całkiem urocze :)
Aby zaoszczędzić sobie trochę czasu pomalowałam ciacha kolorowym lukrem i od razu na kawałku papieru do pieczenia przygotowałam sobie kurczaczki i zajączki. Najpierw zmalowałam oczywiście same zarysy ich sylwetek, a kiedy nieco wyschły dodałam noski, dziubaski i nóżki.Gdy lukier na ciastkach wysechł przeniosłam na nie moje zwierzaki (również musiały być zupełnie suche) i przytwierdziłam je odrobiną pozostałego lukru.
Czarne oczka domalowałam już ręcznie rozrobionym w kropelce wody czarnym barwnikiem spożywczym.
Stadko zajączków:
Kurczaczki:
A tu cała wielkanocna gromadka :)
Wszystkie ciasteczka zapakowałam w celofan i ozdobiłam kolorowymi tasiemkami. Zapakowane w kilometry folii bąbelkowej poleciały w świat. Trochę się stresuję, to chyba najdłuższa trasa w jaką się udały moje ciacha, trzymajcie kciuki żeby cało dotarły na miejsce!