Czerwone paznokcie to świąteczny klasyk, ale dzisiejsze zdobienie będzie świetnie wyglądać nie tylko na tle choinki, obiecuję.
Sam wzorek jest dość prosty, ale wymaga nieco wprawnej ręki. Ja malowałam te paseczki cienkim pędzelkiem, ale przy użyciu farbek akrylowych, więc mogłam trochę oszukiwać. Kiedyś, sto lat temu, kiedy jeszcze potrafiłam spiąć moją dupkę i nakręcić jakieś filmiki paznokciowe na YouTube, pokazywałam Wam jak oszukiwać innych, że potraficie rysować odręcznie precyzyjne linie. Jeśli bardzo chcecie posiąść tę tajemną wiedzę, to zerknijcie na ten filmik (tylko BŁAGAM, bez głosu… Dżizas, co ja sobie myślałam… generyczna muzyczka z jutuba i „voiceover”, na którym brzmię jak 12-latka 🙈🙉🙊).
Przy hybrydach jest to jeszcze prostsze, bo możecie odczekać chwilę, aż farbka zaschnie i wtedy zdrapać krzywe kawałki patyczkiem – tez dobry sposób, polecam.
Przy tym zdobieniu zdecydowałam się na połączenie matu z błyszczącym złotkiem – wiecie, świąteczna atmosfera mnie dopadła :) Złote paski domalowałam dopiero na wierzchu matowego topu, dzięki temu tworzyły ładny kontrast z ciemniejszym tłem.
Wiem, że już trochę po Świętach, ale jakoś nie mogę się otrząsnąć z tego lenistwa. Bo musicie wiedzieć, że teraz właśnie zaczyna mi się najbardziej luzacki okres w roku. Od kwietnia znowu ruszam z ciasteczkowym szaleństwem, ale zima i wiosna są moim czasem na regenerację. Nie ukrywam, że 2018 rok był dla mnie dość wyczerpujący – stresy związane z kupnem i wykończeniem mieszkania, przeprowadzka, praca na pełen etat, dodatkowe poboczne projekty (np. prowadzenie warsztatów), ciasteczkowe zamówienia (o sezonie weselny 2019, bądź dla mnie łaskawy!) i jeszcze pisanie bloga – przyznaję, że lekko nie było.
To dlatego czasem znikam z Instagrama – bo po prostu już nie wyrabiam. Stwierdziłam, że nie będę wysilać się na udawanie szczęśliwe selfiaki w lustrze (ej, bo w ogóle, to ja mam teraz takie extra lustro w nowym mieszkaniu, wszystko Wam pokażę, obiecuję!) kiedy mam trzydniowe włosy, błyszczyk na aparacie ortodontycznym i bluzę z kapturem zamiast stylowego blezera. Uwierzcie, nie chcielibyście tego oglądać. A może jednak chcielibyście? Nie wiem, może jestem dla siebie zbyt surowa.
Postanowienie noworoczne?
- Wyluzować. Albo nie, po prostu lepiej się zorganizować. I znaleźć czas na wyluzowanie, ale bez konieczności poświęcania tych wszystkich projektów, które przecież mnie kręcą i dzięki którym się rozwijam. O, tak chyba będzie lepiej :)
- Przekłuć uszy! Tak, do tej pory nie zdobyłam się na odwagę, aby to zrobić, ale postanowiłam sobie, że do 30-tki się ogarnę. Kurde, to już tak niedługo! Jakieś porady w tej kwestii?
- Ruszyć z mieszkaniową serią na blogu. Bo słuchajcie, ja wiem, ciastka i paznokcie są fajne, ale może chcecie zobaczyć coś więcej? Mam już sporo materiału i zdjęć, może moje mieszkaniowe perypetie komuś pomogą przejść ten proces? Albo przynajmniej złapiecie kilka inspiracji? Ja tam się jaram tematem, więc łatwo nie odpuszczę, to postanowione.
- Więcej czytać. Nie blogów, nie branżowych magazynów i nie artykułów na „Architectural Digest”. Książek więcej czytać. Brakuje mi tego, ale w ostatnich miesiącach jak tylko miałam chwilę, to padałam na twarz. Więc patrz pkt. 1 – lepiej się organizować.
- Wróciłam na siłownię, jak co roku w styczniu. Mam nadzieję, że jak co roku w kwietniu z niej nie odpadnę. Będę walczyć, trzymajcie kciuki. Mam dużo ciastek do zrzucenia, sezon 2018 był obfity :)
To takie najważniejsze postanowienia. Myślicie, że się uda? Też macie takie ambitne plany na 2019 rok?